2015-06-04 20:00

319.Polska - planistyczny „no man's land” w sercu Europy

Dokładnie przed pięcioma laty,  w czerwcu 2010 r. w notce Milczenie urbanistów - wyższa forma aktywności?  napisałem:

Brak zaangażowania i udziału zdecydowanej większości uprawnionych urbanistów w debacie publicznej na temat aktualnego stanu planowania przestrzennego w Polsce, konieczności oraz sposobów i kierunków systemowych zmian w tym zakresie jest powszechnie i wyraźnie zauważalny. Czy jest to nieobecność wymuszona czynnikami zewnętrznymi czy raczej postawa „z wyboru”? Jakie są przyczyny tego niepokojącego zjawiska?

W dyskusji pod notką jeden z dyskutantów (nb urbanista) stwierdził, co następuje:

 (…) Przeciętny urbanista jednak po to wybiera organy samorządu zawodowego aby one wyrażały w jego imieniu określone stanowiska, przez co może się czuć wytłumaczony z własnego braku zaangażowania w debacie. Jednak w żadnym wypadku nie są z tego obowiązku zwolnieni urbaniści, którzy pełnią określone funkcje w samorządzie zawodowym, w szczególności członkowie rad okręgowych i krajowych (…).

W odpowiedzi wyraziłem pogląd, który po pięciu latach uważam w dalszym ciągu za boleśnie aktualny:

Myślę, że scedowanie na organy statutowe Izby prawa do własnego głosu i do wyrażania własnych poglądów trochę dyskwalifikuje profesjonalizm takich urbanistów. Osobiście traktuję zestawienie "przeciętny urbanista" jako klasyczny oksymoron. Moim zdaniem istotą zawodu urbanisty jest jego szeroko rozumiana wszechstronność: nie tylko warsztatowa ale także intelektualna. Jeśli sedno pracy urbanisty to tworzenie prawa kształtującego przestrzeń będącą miejscem wszelkiej ludzkiej aktywności, jej oprawą a częstokroć także inspiracją to nie może urbanista być takim "minimalistą". "Minimalizm" ów wytwarza pustkę, którą wypełniają skwapliwie ignoranci wszelkiego autoramentu.

W innej dyskusji na tym portalu, dotyczącym właśnie profesjonalizmu urbanistów, dokonałem  „delimitacji” tego zawodu opartej na kryterium fachowości:

(…) dla urbanistów już funkcjonujących i chcących dalej uprawiać ten zawód w sytuacji jego systemowej dereglamentacji, jedynym sensownym działaniem jest postawienie na profesjonalizm i jak najszybsze zorganizowanie się pod takim „szyldem”. Dlaczego?  Z oczywistego (jak mi się wydaje) powodu – w dzisiejszych niesłychanie skomplikowanych czasach granice zawodu urbanisty wyznacza wyłącznie profesjonalizm.  Poza tak „zdelimitowanymi” granicami URBANISTÓW po prostu NIE MA.  Jest planistyczny „no man's land”.  (…)

Polska AD 2015 – jedyny planistyczny „no man's land” (planistyczna "ziemia niczyja") w sercu Europy - totalna porażka wszystkich środowisk polskich urbanistów - naukowców i praktyków i jednocześnie porażka oraz kompromitacja "polskiej szkoły urbanistycznej". 

A wystarczyło przed laty nie lekceważyć głosu Andrzeja Jędraszki.

—————

Powrót








 


   PUBLIKACJE PORTALU