2024-04-13 22:21

0482. Pytania (niekoniecznie) retoryczne

Z pytaniami retorycznymi jest pewien zasadniczy problem – często taki „stawiacz” pytań retorycznych, wbrew nadziejom pokładanym w tej figurze stylistycznej, nie jest w stanie skłonić odbiorcy do przemyśleń czy też „wzmocnić jego uwagi”, nie mówiąc już o zbudowaniu „wspólnej płaszczyzny refleksji”. 

Odrębną kwestią jest przyczyna - dlaczego tak się dzieje, że pytanie pozostaje bez odpowiedzi (bez jakiejkolwiek reakcji). Zostawiam to jednak bez komentarza – wydaje mi się, że optymalnym rozwiązaniem na tym portalu jest stawianie pytań (niekoniecznie) retorycznych – zawsze istnieje możliwość wykorzystania takich pytań „dla podkreślenia wagi poruszanych problemów”.

Sądząc po portalowych „statystykach wejść” mam świadomość, że Pan Grzegorz Buczek nie jest jedynym Czytelnikiem moich notek.

Wracając do tematu – bardzo często poruszam problemy, które są „rozproszone” w kilku notkach, ale liczę na to, że do pełnego ich odbioru wystarczy zwykłe „połączenie kropek”.

Nie zawsze to „rozproszenie” jest łatwe „do ogarnięcia” - tak jest w tym przypadku.

Kwestia, która wydaje mi się niezwykle istotna, nie tylko dla obecnej sytuacji w polskiej planistyce, ale od wielu lat kładzie się cieniem na wszystkich dotychczasowych działaniach reformatorsko-naprawczych systemu planowania przestrzennego w Polsce wymaga sięgnięcia do notki z 2012 roku, nr  115. Przestrzenie polskie:

Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale chociaż dzisiaj dopiero drugi dzień obradującego w Lublinie IV Kongresu Urbanistyki Polskiej, to dla mnie Kongres już się dawno zakończył.

Towarzystwo Urbanistów Polskich organizuje Kongres od 2003 roku, regularnie co trzy lata. Obecny Kongres został objęty wieloma znaczącymi patronatami (honorowymi i medialnymi).

Sądząc po problematyce kongresowej (I, II, III a także obecnego IV Kongresu) wydaje się bardziej adekwatnym przyjęcie, że jest to raczej Kongres Urbanistyki Polskich Miast.

Konsekwencja, z jaką urbaniści od wielu lat pochylają się nad tym segmentem problematyki przestrzennej sugeruje, że jest to działanie podejmowane świadomie – „przestrzeń pozamiejska nas nie interesuje”.

Trochę to zastanawia (takie programowe désintéressement) – a przecież według GUS-u w tej pozostałej (pozamiejskiej) przestrzeni mieszka ok.40% mieszkańców Polski i liczba ta się z roku na rok zwiększa.

Jeśli więc jest to Kongres Urbanistyki Polskich Miast to wszystko w porządku – szukajmy wspólnie rozwiązań problemów, które trapią polskie miasta. Jestem „za”.

I jestem głęboko przekonany, że niezależnie od rezultatów obecnego, odbędą się kolejne Kongresy poświęcone przestrzeni miejskiej - jeszcze długo będzie się nad czym pochylać i o czym debatować.

Zastanawiam się tylko czy kiedykolwiek odbędzie się "bliźniaczy" Kongres na temat przestrzeni pozamiejskiej, którego uczestnicy pochylą się nad przestrzennymi problemami pozostałych 40% mieszkańców Polski.

Na urbanistów (jak widać, od 9 lat pochłoniętych bez reszty problemami polskich miast) raczej nie ma co liczyć.

*   *   *

Czy wszystkie dotychczasowe porażki „reformatorów” nie biorą się przypadkiem z prostego faktu, że „reformy” chociaż intencjonalnie i formalnie przygotowywane dla wszystkich gmin – w rzeczywistości nigdy nie uwzględniają „specyficznej specyfiki” formalno-prawnej, kadrowej, ekonomicznej, itp. małych gmin miejsko-wiejskich i wiejskich?

Sądzę, że przygotowywane regulacje nie uwzględniają tych prostych i oczywistych zależności i uwarunkowań, ponieważ są przygotowywane dla innego „targetu” - miejskiego, ponadto przez ekspertów, którzy nie znają, bądź nie rozumieją specyfiki małych jednostek samorządowych, błędnie oceniają ich potencjał – w tym zdolność do samorealizacji zadań własnych.

Czy nowe władze samorządowe poświęcą (zmarginalizują) wszystko, do czego są zobowiązane na podstawie ustawy o samorządzie gminnym i skupią się organizacyjnie, finansowo i mentalnie na wdrożeniu „reformy planistycznej” – wdrożeniu poprzedzonym obowiązkowym przyśpieszonym kursem z planowania przestrzennego? A ponadto skupią się na czymś, co najprawdopodobniej będzie zdyskontowane dopiero przez ich następców (tj. w następnej kadencji)?

Czy tworzenie nowego dokumentu planistycznego dla całej gminy „od zera” ma sens w gminie, w której zarządzanie tą przestrzenią odbywało się dotychczas na zadowalającym poziomie akceptacji społecznej?  

Jaki jest sens wyrzucania całego dotychczasowego dorobku planistycznego gmin „ z urzędu” bez dania gminom ustawowej możliwości alternatywnego podejścia do reformowania systemu poprzez mechanizm weryfikacji takiej konieczności?

*   *   *

PS. Nie przekonują mnie informacje medialne, o powszechnej akceptacji przez gminy "reformy planistycznej" - nawet jeśłi były takie głosy, to ze strony urzędników samorządowych "kończących swoją kadencję".

 

—————

Powrót


Komentarze

Data: 2024-04-14

Dodał: WM

Tytuł: Cel

Wciąż odnoszę wrażenie, że głównym celem tej reformy jest cyfryzacja planowania (stąd maksymalne uproszczenie planu ogólnego) oraz pieniądze z KPO na ten cel (stąd ramy czasowe sporządzenia planu ogólnego. W rezultacie gminy działają pod ogromną presją czasu, a skutki reformy mogą być katastrofalne, bo zarówno urbanisci jak i gminy nie są do niej przygotowani. Ministerstwo chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, a jeśli zdaje to przyjmuje pozycję obronną i forsuje dalej swoje pomysły. A może warto zapytać jakie skutki przyniesie ta reforma? Bo takie hasła jak zablokowanie rozlewania się miast to można między bajki włożyć...

Odpowiedz

—————

Data: 2024-04-14

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Cel

>>Ministerstwo chyba nie zdaje sobie z tego sprawy,<<

Jestem kompletnie bezradny wobec prób „antropomorfizacji” takiego tworu, jak ministerstwo.
Według mnie ministerstwo to wyłącznie „struktura” czyli „miejsce” – „struktura” nie myśli, nie czuje, nie uważa, struktura niczego nie czyni – ona „jest”. Myślę, że przyjęcie takiej „optyki” bardzo ułatwi zrozumienie tego, co się dzieje w tzw. planistyce.

>> W rezultacie gminy działają pod ogromną presją czasu <<

Uważam, że bardziej trafne byłoby określenie, że gminy „pozostają” pod ogromną presją czasu – „działanie” gmin to coraz mniej „samorządności” (uroczyście ukonstytuowanej w 1990 roku) a coraz więcej „centralnego zarządzania samorządnością” – obecna „reforma planistyczna” to kolejny przykład, że „samorządy samorządami”, ale ktoś (poważny) musi tym wszystkim zarządzać – oczywiście najlepiej centralnie - bo tylko centrala wie najlepiej, jak przychylić nieba samorządom.

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU