2024-03-20 20:29

0468. Planistyczny "syndrom Godota"

Na temat porażających wręcz nieudolnością, kolejnych prób naprawy systemu planistycznego w Polsce przez kolejnych „ekspertów - naprawiaczy” pisałem na tym portalu bardzo często. Kilka przykładów takich notek poniżej:

  • nr 19. W oczekiwaniu na nieoczekiwaną zamianę miejsc (2010 r.)
  • nr 149. Legislacyjna "powtórka z rozrywki"? (2013 r.)
  • nr 348. Kodyfikacyjna gorączka (2016 r.)
  • nr 358.„Czekając na Kodota” (2016 r.)

W dyskusji, która się „rozpętała” pod notką napisaną przed dwoma laty (nr 375 Prekonsultacje projektu reformy - taniec Zorby czas zacząć) zwróciłem się wprost do ekspertów „firmujących” projekt (wówczas) nowelizacji obowiązującej ustawy planistycznej (sprowadzającej się do zastąpienia studiów gminnych planami ogólnymi) z prostym pytaniem:

„(…) Szanowni Państwo! A co z reformą: nadzoru prawnego wojewodów, reformą sądów administracyjnych, reformą administracji opiniująco-uzgadniającej, reformą zawodu urbanisty?
Jak chcecie naprawić cały system nie naprawiając 4/5 tego systemu? (…)”

Niestety, do dziś nie otrzymałem jakiejkolwiek odpowiedzi.

Cytując klasyka – system sam się oczyści?

—————

Powrót


Komentarze

Data: 2024-03-21

Dodał: Buczek

Tytuł: jeszcze "cuś"

Dodałbym do tej listy "nie naprawianych" przez naprawiaczy systemu, kwestii wskazanej w (cytowanym już chyba przeze mnie) Podsumowaniu Stanowiska Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej "Rekomendowane zasady i zakres reformy praw gospodarki przestrzennej, jako elementu zintegrowanego planowania rozwoju kraju" przyjętego na XV posiedzeniu Komisji w dniu 26 listopada 2010 r.: "Należy wyjaśnić spór, od lat nierozstrzygnięty, o treść prawa własności, jeśli bowiem prawo własności nie uzyska ograniczonej – w odniesieniu do prawa zabudowy, przyjętej w innych krajach wykładni, a jego zmiany nie znajdą się pod efektywną kontrolą publiczną, żadna nowa inicjatywa legislacyjna nie przyniesie oczekiwanej poprawy." Wówczas można by uniknąć tak prymitywnych wręcz "sztuczek", jak ta niedawna - uznana przez "chwalców" za "istotny pozytywny element reformy", tzn. zlikwidowanie obowiązku sporządzania prognoz skutków finansowych uchwalania planów miejscowych.
Notabene: GKU-A rekomendowała także "właściwemu ministrowi" zidentyfikowanie wszystkie tych przepisów dot. systemu planowania przestrzennego, które przez stosowanie dominującej już od lat "literalnej" metody orzecznictwa administracyjnego, często prowadzącą do "antycelowościowej" interpretacji przepisów, doprowadziły do jego faktycznej destrukcji, aby rozpoczął naprawianie systemu od bardziej jednoznacznego, odpowiadającego systemowym celom, znowelizowania przepisów umożliwiających takie orzecznictwo...
Nie musze dodawać, że te rekomendacje GKU-A (jak i wiele innych) zostały przez kolejnych "właściwych (?) ministrow" zignorowane ;-(

Odpowiedz

—————

Data: 2024-03-22

Dodał: RB

Tytuł: Skutki finansowe

Na kilku szkoleniach czy sympozjach dotyczących reformy planowania przestrzennego nie spotkałem się z żadnych wyjaśnieniem powodów likwidacji prognozy skutków finansowych uchwalenia mpzp a jedynie lakoniczne stwierdzenie, że była to tylko prognoza. Czemu więc sporządzenie prognozy oddziaływania na środowisko wciąż pozostaje obowiązujące skoro jest ona jeszcze bardziej ogólna niż prognoza finansowa tego nie wiem. Osobiście jestem zwolennikiem aby uchwalenie planu miejscowego było powiązane z planem jego realizacji, ale do tego potrzeba jest wiedza dotycząca skutków finansowych jego uchwalenia. W ogóle odnoszę smutne wrażenie, że ta reforma już została bezrefleksyjnie zaakceptowana przez środowisko planistów, samorządy itp.

Odpowiedz

—————

Data: 2024-03-22

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Skutki finansowe

Stało się już wieloletnią tradycją, że każdy kolejny Wielki Reformator (jak sięgam pamięcią) przejmował od swoich równie Wielkich poprzedników „pałeczkę”, co istotne, wyposażoną w atrybuty Midasa – wiedział, zanim jeszcze dotknął materii planistycznej, że wszystko, co z tej materii powstanie (kiedy tylko się za nią zabierze) okaże się ”złotem”.
Walory tego „złota” zostały szczegółowo opisane i udostępnione do publicznego „celebrowania” po raz pierwszy w 2009 r., przez ówczesnego Wielkiego Reformatora, wielce ukontentowanego rezultatami swojego reformatorskiego „dotknięcia”:

(…) W wyniku wprowadzenia zmian w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym nastąpi zdecydowane przyspieszenie procesów inwestycyjnych co wpłynie korzystnie na całą sferę związaną z budownictwem a zatem poprzez wzajemne powiązania na całokształt polskiej gospodarki. Niestety oszacowanie wielorakich korzyści ekonomicznych w/w zmian jest b. trudne a w sytuacji tak wielu zmiennych ekonomicznych niemal niemożliwe ale z całą pewnością można stwierdzić że przedłożony projekt zdecydowanie przyczyni się do rozwoju gospodarczego kraju. Można również stwierdzić, że wpływy do budżetu państwa będą wielokrotnie wyższe od poniesionych kosztów.

Zwracam uprzejmie uwagę na ostatnie zdanie – wpływy do budżetu będą wielokrotnie wyższe od poniesionych kosztów – a jeśli tak, to po co zajmować się takimi błahostkami, jak liczenie (prognozowanie) ile tego konkretnie będzie – będzie wielokrotnie więcej. Jeśli w budżecie państwa to przecież i w budżecie gminy. I szafa gra!
To już jest gwarantowane z mocy każdej nowelizacji ustawy - ostatniej również.

Prognoza oddziaływania na środowisko to co innego - wiadomo, klimat się ciągle zmienia, więc musimy na bieżąco śledzić, czy mu naszymi planami nie zakłócimy tych zmian.

Odpowiedz

—————

Data: 2024-03-22

Dodał: Buczek

Tytuł: Re:Skutki finansowe

Nie można przecież oczekiwać, aby (współ)autorzy tego pomysłu ujawnili jego prawdziwy powód... IMHO był on taki: jednym z głównych założeń tej "deformy" (do tego - jak się po czasie okaże - fałszywym), jest teza, iż plany ogólne, pomimo że są prawem miejscowym nie wywołają skutków finansowych (i różnych innych zobowiązań natury finansowo - prawnej); tym samym - świadomie lub nie, pomysłodawcy "deformy" zakwestionowali podstawową tezę reformy planistyczno - ustrojowej z początku lat 90. o konieczności zastąpienia ówczesnych planów ogólnych (stanowiących prawo miejscowe) dokumentami gminnej polityki przestrzennej (tj. studiami uikzp, nie stanowiącymi prawa miejscowego) [polecam wypowiedzi na ten temat ówczesnego prmotora reformy - prof. Jerzego Regulskiego]. Nie mogli więc utrzymać - jako obowiązkowego elementu dokumentacji planistycznej mpzp (także - jak POG - stanowiącego prawo miejscowe) prognozy skutków jego uchwalenia. Wszystko zgodnie ze słynną receptą jednego z byłych Prezydentów RP: "Stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki"... Te dwa "deformatorskie" pomysły mają poza tym jeszcze jeden "głębszy sens", wynikający z antysamorządowego myślenia ich autorów: to ukryty zamach na finanse gmin, który ujawni się dopiero po paru latach od uchwalenia POG-ów, tysiącami skutecznych pozwów o odszkodowania za spadki wartości nieruchomości itp. To że obecnie rządzący kupili tę "deformę" jak świeże bułeczki, nie najlepiej o nich świadczy... a to że ma ona dość szerokie poparcie tzw. środowiska zawodowego jest całkiem zrozumiałe - jest przecież w stosunkowo krótkim czasie szybka kasa do zarobienia, bez żadnej odpowiedzialności za skutki, a do tego łatwiejsza niż dalsze - zwykle dość pracochłonne - "dzierganie" poprawek w studiach gmin (przy powszechnym ignorowaniu przepisów art. 32 i 33 ustawy - przed jej zmianą).
Dobranoc! (a przed snem polecam wsłuchanie się w tekst piosenki Lecha Janerki "Dupa jak sofa", który sporo wyjaśnia...).

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU