2013-12-17 01:12

218. Recydywa "akwarelkowców"

Odnoszę wrażenie, że moje pisanie o planowaniu przestrzennym w Polsce coraz bardziej przypomina fragment kabaretu TEY z kultową sceną, w której „skonstatowana” została istota pracy w socjalistycznym sklepie, sprowadzająca się do powtarzania słów: „Nie ma! Nie ma!”  W przypadku planistyki mimo upływu lat to „Nie ma!” w większości kwestii pozostaje niezmiennie aktualne.

Oto przykład - w ubiegłym roku w artykule W krainie akwarelkowców napisałem:

(…) na forum dyskusyjnym jednego z portali urbanistycznych w dziale Mity urbanistyczne „wrzuciłem”  temat-mit: Urbanista nie musi znać przepisów prawa - od tego są prawnicy.

To pogląd wyznawany przez dość liczną grupę „praktykujących” urbanistów, dla których - jak to dosadnie sformułował jeden z dyskutantów - planowanie przestrzenne to malowanie akwarelek i bełkotanie o "spójności struktury funkcjonalno-przestrzennej".

Przez pewien czas wydawało się, że ten rodzaj „akwarelkowego” planowania przestrzennego, charakterystycznego dla minionego ustroju, odejdzie definitywnie - razem z tym ustrojem.

Owszem, akwarelki wodne, z dość dużymi oporami, ale ostatecznie jednak zostały wyparte przez „akwarelki komputerowe” ( nb. ciągle udoskonalane)  i…„to by było na tyle”.

Pozostali „urbaniści - akwarelkowcy”.

Pozostali nie tylko jako konkretni ludzie, ale jako ciągle dominująca, niestety, forma zawodowej mentalności, zbudowanej na programowym kwestionowaniu w planowaniu przestrzennym m.in.: prawa własności, partycypacji społecznej i wartości ekonomicznej przestrzeni.

A wszystko to „okraszone” całkowitym niezrozumieniem charakteru i funkcji planu miejscowego jako prawa miejscowego będącego jednocześnie narzędziem realizacji polityki przestrzennej gminy.

Kiedy dzisiaj czytam dyskusje na „urbanistycznych” forach internetowych ze smutkiem stwierdzam, że dyskutanci – nb. reprezentujący nową generację urbanistów i adeptów zawodu - to w zdecydowanej większości również mentalni „akwarelkowcy”.

O tempora, o mores!

Czy od tamtego czasu coś się w tej kwestii zmieniło?

Myślę, że lektura  kilku opublikowanych ostatnio oficjalnych stanowisk szeroko pojętego środowiska urbanistów (cytowanych także na tym portalu) i brak jakiejkolwiek polemiki z zawartymi w nich poglądami nie pozostawia złudzeń: "akwarelkowcy" rules.

Jak długo jeszcze?

—————

Powrót


Skomentuj

Data: 2013-12-17

Dodał: Merlin

Tytuł: Partycypacja społeczna po polsku

Wszyscy wiemy do jakiego portalu Pan "pije". Powiem jak w mojej praktyce wygląda partycypacja społeczna, bowiem tak się składa, że często - mimo baku jakichkolwiek zachęt ze strony samorządu oraz wymogów procedury ustawowej - wychodzę "do ludzi" z propozycjami określonych koncepcji planistycznych. Ba - fatyguję się specjalnie na nieformalne spotkania, udostępniając projekty planistyczne na stronach urzędu gminy, wręcz z zachętą do dyskusji. To często niestety tylko mi zależy na całym zamieszaniu. Dwa przykłady - jeden plan (nb ogłoszony i wywieszony także w centrum miejscowości na tablicy z opisem i miejscem spotkania) tworzący nowe centrum miejscowości. Ludzi ZERO. Totalna bierność mimo kształtowania nowej przestrzeni publicznej. ZERO zastrzeżeń. Drugi plan, cały obręb w strefie suburbanizacyjnej miasta. Ludzi 2 osoby (!!!). I tak jeszcze kilka przypadków - więc z kim mam rozmawiać? o czym dyskutować? Istnieje ZERO zainteresowania interesem publicznym, co po części jest skutkiem braku szerszej edukacji a po części "sarmatyzmem społecznym". I żeby nie było wątpliwości - dziś w obu przypadkach ludzie mają pretensje do rozwiązań planistycznych. Na właściwych dyskusjach publicznych oczywiście nie było już nikogo...

Więc mimo zapału i chęci (jeszcze raz - bez żadnej motywacji ze strony zamawiających) przedyskutowania oraz wyjaśnienia określonych założeń planistycznych, po prostu dochodzi się do wniosku, że to nie ma większego sensu.

Odpowiedz

—————

Data: 2013-12-17

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Partycypacja społeczna po polsku

Muszę Panią(Pana) rozczarować - nie „piję” do żadnego portalu a już tym bardziej do portalu co to „wszyscy wiemy”.
Cytowany przez mnie artykuł jest sprzed roku - zwracam uwagę na następujący fragment:

„(…)Przez pewien czas wydawało się, że ten rodzaj „akwarelkowego” planowania przestrzennego, charakterystycznego dla minionego ustroju, odejdzie definitywnie - razem z tym ustrojem.
Owszem, akwarelki wodne, z dość dużymi oporami, ale ostatecznie jednak zostały wyparte przez „akwarelki komputerowe” ( nb. ciągle udoskonalane) i…„to by było na tyle”.
Pozostali „urbaniści - akwarelkowcy”.(…)

I tylko o tym smutnym fakcie jest cały mój wpis.
Nb. o tym samym tylko trochę bardziej „koncyliacyjnym” językiem pisze Prezes ZW TUP w „Liście otwartym skierowanym do Adama Kowalewskiego” w części dotyczącej przyczyn zjawiska atrofii planowania przestrzennego w Polsce.
Proszę pójść raczej tym tropem a bez trudu zlokalizuje Pani(Pan) „opublikowane ostatnio oficjalne stanowiska szeroko pojętego środowiska urbanistów” i w ten sposób zidentyfikuje „prawdziwych urbanistów-akwarelkowców”, o których napisałem powyższy artykuł.

Odpowiedz

—————

Data: 2013-12-18

Dodał: archieta

Tytuł: Re:Partycypacja społeczna po polsku

Ciekawi mnie jaki był sposób zawiadamiania miejscowej ludzkości o wywieszeniu planu?
Czy korzystał Pan z internetu, w tym jakiegoś portalu społecznościowego?
Jeśli nie, to może nie jest dziwne, ze tak mało ludzi przyszło?
Jak to jest że jedna dziewczyna potrafi na fejzbuku zwołać 23 tysiące osób na (nielegalną) imprezę plenerową?
Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (7)
33%

interesujący (5)
24%

nie mam zdania (6)
29%

nieinteresujący (3)
14%

Całkowita liczba głosów: 21





 


   PUBLIKACJE PORTALU