0459. Na tropie planistycznej „wunderwafe”
W notce sprzed trzech lat (365.Akcja "Planistyczna ciuciubabka") podjąłem nieśmiałą próbę rozszyfrowania ministerialnych patentów na tytułowe planistyczne „wunderwafe”, wizją którego epatowali wtedy społeczeństwo ministerialni urzędnicy:
Czas akcji: rok 2021.
Akcja Nr 1 - trwają intensywne (medialnie?) prace rządowe nad "rewolucyjnym" projektem polegającym na likwidacji dotychczasowego studium gminy z jednoczesnym obowiązkiem sporządzania w to miejsce planu ogólnego przez wszystkie gminy w Polsce.
Akcja Nr 2
Władze stolicy z dumą prezentują założenia nowego studium - czytaj: trwają intensywne (medialnie?) prace nad nową wersją studium dla Warszawy - nb. "pomimo" realizacji wspomnianej na wstępie "reformy" rządowej.
O co chodzi?
W mojej ocenie są możliwe tylko cztery możliwości wytłumaczenia zaistniałej sytuacji:
- Warszawa uważa, że obecny rząd nie jest zdolny do przeprowadzenia jakiejkolwiek reformy sytemu planowania przestrzennego w Polsce i konsekwentnie "robi swoje" tzn. kontynuuje prace nad studium zagospodarowania przestrzennego miasta stołecznego;
- Ministerstwo nie reaguje na działania planistyczne Warszawy, bo uważa, że w rzeczywistości samorząd warszawski nie jest zdolny do sporządzenia i uchwalenia nowego studium zagospodarowania przestrzennego miasta (kierunków dalszego rozwoju Warszawy) i jedynie markuje takie działania;
- Ministerstwo przeprowadzi reformę systemu planowania przestrzennego a Warszawa uchwali nowe studium i ... zażąda dla miast, które, tak jak Warszawa, właśnie zdążyły sporządzić nowe studium, vacatio legis (na np. 10 lat), w ramach którego będzie mógł dalej obowiązywać system planistyczny z obowiązkowym studium, w sytuacji, kiedy dla pozostałych gmin będzie już funkcjonować nowy, zreformowany porządek prawny z obowiązkiem sporządzenia i uchwalenia planu ogólnego dla całej gminy.
- Oczywiście teoretycznie jest jeszcze czwarta możliwość, że nikt niczego nie zrobi.
Reasumując - czyżby kolejna "planistyczna ciuciubabka" na koszt suwerena?
Dzisiaj wiemy już o wiele więcej – „wdrażany” jest i z bardzo dużym prawdopodobieństwem kontynuowany będzie wariant Nr 3 moich przewidywań sprzed trzech lat: oficjalnie zadekretowane wyrzucenie „do kosza” dotychczasowych, bardzo często nowiuteńkich studiów gminnych, (opracowywanych przez wiele lat z dużym wysiłkiem merytorycznym, finansowym i organizacyjnym) i w to miejsce „powtórka z rozrywki” czyli opracowanie planów ogólnych – opracowań, które również wymagać będą w takim samym stopniu (co najmniej) ponownego wysiłku merytorycznego, finansowego oraz organizacyjnego i co najważniejsze – czasu.
Jeśli chodzi o ten ostatni element (czas) to wydaje się bardziej sugestywnie przemawiać do wyobraźni (szczególnie samorządowców) zastąpienie lat kadencjami samorządu. A przewiduję, że realizacja „rewolucji zastąpienia studium przez plany ogólne” to robota na minimum 3-4 kadencje samorządowe.
Z tego powodu wynika moje głębokie przekonanie, że samorządowcy tej „rewolucji” najzwyczajniej „nie kupią”. A co w zamian? Wydaje się, że najbliższy urzeczywistnienia jest wariant opisany przeze mnie w pkt.3 – pozostanie jedynie do ustalenia, czy wszystkich objąć „vacatio legis” i na jak długo.
Pewnym ułatwieniem dla ewentualnych reformatorów "reformy" może okazać się istniejący od 1990 r. podział (oczywiście nieformalny) na samorządy "nasze" i "ich" - wystarczy poczekać jeszcze dwa miesiące i można "reformować".
—————