2014-03-18 00:46

248. Komu jest dzisiaj potrzebna Izba Urbanistów?

Parlamentarna arytmetyka jest nieubłagalna – tak przynajmniej wynika z kolejnych deregulacyjnych przymiarek będących rezultatem  sejmowego „drugiego czytania” i zgłoszonych na tym etapie „klubowych” poprawek. Jest prawdopodobne, że na potrzeby tej arytmetyki (tj. przeforsowania kolejnego pakietu deregulacji 91 zawodów) ustawa deregulacyjna zostanie po raz kolejny przemodelowana w „segmencie urbanistycznym”. Istota tego "przemodelowania" sprowadza się do jednej kwestii: Izba Urbanistów zostanie najprawdopodobniej „uratowana” – nb. ku uciesze jej zagorzałych zwolenników.
Można rzec: jest dobrze ale nie beznadziejnie. Dlaczego? Pisałem już o tym przed dwoma laty a ponieważ ówczesny tekst pasuje jak ulał do opisanej na wstępie sytuacji przypominam go w całości:

Komu potrzebna korporacja urbanistów?
To tytułowe pytanie ciągle nie daje mi spokoju – naprzemiennie z inną, jeszcze bardziej zagadkową kwestią: czy korporacja urbanistów w ogóle istnieje?!
Wątpliwości powyższe pogłębiła we mnie m.in. lektura sprawozdania z ostatniego, XI Zjazdu Izby Urbanistów - jak wynika z treści tego elaboratu, opinie, co sądzą na różne tematy urbaniści, są od dłuższego czasu sporządzane przez... prawników!
Zagadką pozostaje, dlaczego prawnicy udają urbanistów, w dodatku za zgodą i za pieniądze tych ostatnich – dodajmy: za duże pieniądze – koszty tej „korporacyjnej mistyfikacji” były podobno główną przyczyną deficytu w budżecie Izby Urbanistów za 2011 rok.
A co w tym wszystkim „najciekawsze”: podmiotom zamawiającym opinie u urbanistów taka „opiniotwórcza” mistyfikacja zupełnie nie przeszkadza!
A tak na marginesie - czy tak powinny funkcjonować korporacje zawodów zaufania publicznego?
Szukając odpowiedzi na pytanie: komu potrzebna korporacja urbanistów, chcę zrozumieć sens utrzymywania korporacji w obecnej formule, nb. kompletnie niewydolnej pod względem organizacyjnym (olbrzymi deficyt budżetowy) i merytorycznym (scedowanie opiniowania na prawników) a ponadto w sytuacji prawie całkowitego zaniku planowania przestrzennego.
Dotychczasowa, wielokrotna już nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, „uzupełniana” systematycznie antyplanistycznymi „specustawami” sprawia (czy chcemy tego czy nie), że sporządzane obecnie dokumenty planistyczne nie są planami zagospodarowania przestrzennego sensu stricto. 
Czym są i dlaczego ciągle są sporządzane, to tematy na oddzielną dyskusję.
Jeśli nie są to plany zagospodarowania to nie jest to też planowanie przestrzenne, a wobec tego autorzy tych opracowań nie są urbanistami.
Można by rzec, że Izba Urbanistów zrzesza urbanistów potencjalnych, jak na razie zajmujących się działalnością planistycznopodobną  - w każdej chwili  gotowych zając się planowaniem przestrzennym z prawdziwego zdarzenia (tj. jeśli tylko takie planowanie zostanie ustawowo przywrócone).
Tak więc korporacja w oczekiwaniu na lepsze (nie tylko dla urbanistów) czasy powinna zmienić nazwę na: Izba Urbanistów Potencjalnych (IUP).
Oczywiście to tylko moje subiektywne oceny i spostrzeżenia – a jak jest naprawdę?

 

—————

Powrót





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (13)
43%

interesujący (6)
20%

nie mam zdania (5)
17%

nieinteresujący (6)
20%

Całkowita liczba głosów: 30





 


   PUBLIKACJE PORTALU