2011-02-03 19:29

Jak Kmicic z Radziwiłłem

Odrolnienie przy udziale właścicielaTaki wyrok wydał Naczelny Sąd Administracyjny, oddalając skargę kasacyjną ministra rolnictwa i rozwoju wsi – poinformowała uroczyście swoich czytelników znana ogólnopolska gazeta 27 stycznia 2011 r.

A oto najistotniejsze „punkty węzłowe” tego wyroku:
1)
wg ministra rolnictwa stroną w postępowaniu o zmianę przeznaczenia gruntu z rolnego na cele nierolnicze może być tylko wnioskodawca, czyli wójt, burmistrz, prezydent - właściciele gruntów nie mają takich uprawnień;
2)
WSA, uchylając (…) decyzję ministra, podkreślił, że w takim postępowaniu muszą brać udział wszyscy właściciele działek, które miałyby być odrolnione;
3)
NSA uznał, że sąd I instancji prawidłowo uchylił odmowne decyzje. Status strony w postępowaniu o odrolnienie przysługuje nie tylko wnioskodawcom, ale również właścicielom tych gruntów zainteresowanym zmianą ich przeznaczenia orzekł. Chociaż o zgodzie na odrolnienie rozstrzyga się w decyzji administracyjnej, właściciele mają interes w załatwieniu sprawy na podstawie prawa cywilnego. Od takiej decyzji może bowiem zależeć obrót nieruchomością, jej zabudowa, cena czy nawet dysponowanie nią.

Niestety, w tym niezwykle interesującym momencie narracja gazety gwałtownie się kończy w związku z czym czytelnik skazany jest wyłącznie na własne spekulacje.

Słowo spekulacje nie brzmi zbyt elegancko dlatego też zwracam się do autorki opisywanej notatki i tradycyjnie już – o naukę proszę (jak Kmicic Radziwiłła):

„gołym okiem” widać niezwykłą determinację ministerstwa w forsowaniu „zawężonej interpretacji” stron prowadzonego przez siebie postępowania administracyjnego w sprawie udzielenia zgody na zmianę przeznaczenia gruntów;

najprostsze co mi się nasuwa w tej sytuacji to myśl, że ministerstwo jest do tej interpretacji głęboko i szczerze przekonane – i dużo chyba nie zaryzykuję stwierdzeniem, że „przekonanie” to było od zawsze obecne w tym urzędzie;

jeśli było obecne „od zawsze” to wszystkie decyzje „odrolnieniowe” były podejmowane z wyżej opisanym „zawężonym” udziałem stron postępowania administracyjnego;

czy oznaczałoby to, że wszystkie dotychczasowe zgody były wydawane z rażącym naruszeniem prawa i idąc dalej: takich zgód w wymiarze prawnym nie ma?

A jeśli tak to co dalej z planami miejscowymi z takimi "zgodami"?

A może nie jest tak dramatycznie i opisywany wyrok NSA to tylko jeszcze jeden wyjątek od „utrwalonego orzecznictwa" do złudzenia przypominający znany wszystkim casus "zgodność wzzt ze studium"?


Co Pani na to, Pani Redaktor?
 

—————

Powrót


Skomentuj artykuł

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (14)
44%

interesujący (7)
22%

nie mama zdania (6)
19%

nieinteresujący (5)
16%

Całkowita liczba głosów: 32





 


   PUBLIKACJE PORTALU