2009-06-04 19:24

Warunki zabudowy dopiero po analizie urbanistycznej

Po przeczytaniu (wielokrotnym) artykułu Przed wydaniem decyzji trzeba przeprowadzić analizę” osłupiałem. Poziom tego tekstu ogłusza (dosłownie). Nie mogę uwierzyć, że rzecz dzieje się na łamach Rzeczpospolitej. Ale ad rem:

Jaki był problem? - pyta na wstępie autor (kto?) usiłując przedstawić streszczenie wyroku WSA w Krakowie z 15 maja 2009 r., II SA/Kr 15/09. Niestety w zamieszczonym tekście nie znajdziemy nic o głównym problemie poza próbkami „radosnej twórczości”, typu.: stwierdzenie WSA (w wyroku), że: „Ustawodawca zdając sobie sprawę, z faktu, że ustalenie przesłanek warunków zabudowy wymaga wiedzy fachowej (…) autor twórczo modyfikuje: W ocenie WSA ustalenie przesłanek warunków zabudowy wymaga wiedzy fachowej.

Wystarczy jednak sięgnąć do źródła by stwierdzić, że problem został czytelnie sformułowany (wymaga jednak umiejętności czytania ze zrozumieniem) i na potrzeby notatki prasowej można go przedstawić następująco: wójt wydał decyzję o warunkach zabudowy w oparciu o nieprawidłowo sporządzony projekt tej decyzji t.j. bez wymaganej prawem analizy urbanistycznej terenu. Z tego powodu decyzja wójta została przez sąd administracyjny uchylona i w sposób oczywisty uchylona została przez ten sam sąd decyzja SKO utrzymująca  w mocy wadliwą decyzję wójta.

To wszystko.

Cała reszta wątków sprawy przywoływana w tekście „artykułu” jest poza meritum, chociaż sąd z obowiązku musiał przez to przebrnąć. Czytelników nie zmuszajmy.

Ponadto tytułowe „odkrycie” to „oczywista oczywistość” wynikająca bezpośrednio z obowiązującego prawa i żadna tu zasługa takiego czy innego orzeczenia sądu administracyjnego.

Smutne w całej sprawie jest jedynie to, że dopiero sąd administracyjny „odkrył” przed wójtem i SKO istnienie tak elementarnych wymogów prawa jak obowiązek analizy urbanistycznej terenu. Smutne jest  także to (i dziwne), że poważna gazeta usiłuje  zrobić z tego „odkrycia” sensację (prasową).

Naprawdę są dziesiątki ciekawszych tematów do podjęcia (nawet na kanwie tego wyroku), oto kilka:

Jak to możliwe, że uprawniony urbanista, prowadzący działalność projektową  nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jak w praktyce wygląda odpowiedzialność zawodowa takich osób?

Jak to możliwe, że wójt jako organ wydający setki a może tysiące decyzji o warunkach zabudowy nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jaka jest skala tego stanu rzeczy?

Jak to możliwe, że samorządowe kolegium odwoławcze, jako organ powołany do ustawowego nadzoru nad tego typu działalnością decyzyjną wójtów, który skontrolował dotychczas w trybie odwoławczym zapewne setki decyzji o warunkach zabudowy nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jak to wygląda w praktyce?

Ile tak wydanych decyzji (z takim naruszeniem prawa) nie trafiło do sądu administracyjnego i weszło do obiegu prawnego oraz jak wpłynęły one na stan naszej przestrzeni i jakie to ma przełożenie na wszechobecny chaos  przestrzenny?

Czy uprawniony urbanista i uprawniony architekt to rzeczoznawcy w rozumieniu art. 60, ust.4 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jak sugeruje krakowski WSA w omawianym wyroku?

—————

Powrót


Skomentuj artykuł

Data: 2011-09-24

Dodał: Dąbek

Tytuł: Urbanista -najbezpieczniejszy zawód

Witam i myślę, że najwyższy czas nastał, aby wykonywanie zawodu urbanisty związane było z odpowiedzialnością, prawdziwą odpowiedzialnością: zawodową, dyscyplinarną i karną. Piękne słowa: ład przestrzenny - wciąż jest na ustach urbanistów. Złote krzyże zasługi, wyróżnienia, nagrody - a w praktyce fatalne plany , fatalne projekty decyzji administracyjnych, fatalne analizy. Wystarczy przejrzeć orzecznictwo sądów administracyjnych, aby przekonać się o całkowitym braku wiedzy - czasem elementarnej- z zakresu podstawowych regulacji prawnych. Dotyczy to w szczególności prawa budowlanego , ustawy, która nierozerwalnie związana jest z ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Jeśli s-twórcy w planach miejscowych tworzą własny słownik ,całkowicie nie odpowiadający znaczeniom obowiązującym w przepisach prawa z zakresu planowania przestrzennego i prawa budowlanego, jeśli w planach stosuje się pretensjonalną nowomowę, jak można ustalić, czy wnioskowany do pozwolenia na budowę projekt jest, czy nie jest zgodny z ustaleniami planu. A brak odpowiadzialności za złe plany, wobec których często orzekana jest nieważność? Brak winnego- to gmina sporządza plan, po jego uchwaleniu nie ma praw autorskich, o które walczyli urbaniści, nie ma autora bubla. Niech się gmina martwi- plan zapłacony, startujemy w kolejnych przetargach. Nikt w szacownym gronie urbanistów zrzeszonych w Izbie nie domaga się informacji dotyczących urbanistów, których plany często są uchylane, lub stwierdzono ich nieważność. My po prostu mamy dobre samopoczucie, a sądy izbowe rozstrzygają jedynie w sprawach dumpingu. Myślę, że najwyższa pora zweryfikować zasady funkcjonowania w zawodzie urbanisty, ograniczenie całkowitej swobody projektowej i zamiast często oszukanej praktyki zawodowej nałożyć obowiązek pracy w organie administracji publicznej bezwzględnie przy wydawaniu decyzji administracyjnych: ustalania lokalizacji inwestycji celu publicznego, warunków zabudowy, a najlepiej pozwoleń na budowę na podstawie planów sporządzanych przez kolegów urbanistów.

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (5)
50%

interesujący (1)
10%

nie mam zdania (1)
10%

nieinteresujący (3)
30%

Całkowita liczba głosów: 10





 


   PUBLIKACJE PORTALU