Reformatorom pod rozwagę (2)
Zawód urbanisty (profesjonalnego) będzie reaktywowany – takie są przynajmniej resortowe deklaracje. W tym kontekście bardzo interesującym może się okazać odpowiedź na pytanie, czy będzie kogo „reaktywować” ?
Myślę, że podstawowym problemem dużej części środowiska osób od lat deklarujących wykonywanie zawodu tzw. urbanisty (planisty przestrzennego) jest niechęć do poddawania się permanentnej weryfikacji własnych umiejętności.
Zasada: "sprawdzamy, co potrafisz" jest programowo odrzucana na rzecz postawy: mam na potwierdzenie moich umiejętności zawodowych odpowiedni, ważny bezterminowo „glejt”, czyt.: nadawane administracyjnie „uprawnienia urbanistyczne” - nb. nadawane w kompletnie innych realiach prawnych i społeczno-politycznych a przez to poświadczające umiejętności mało przydatne w obecnych realiach .
To właśnie ten strach (zapewne w jakimś stopniu uzasadniony) był główną przyczyną upadku Izby Urbanistów – adeptom zawodu blokowano przez wiele lat dostęp do jego wykonywania z obawy przed (realną) konkurencją.
Sztandarowym hasłem tej opcji stało się hasło: "Po nas choćby potop". I niestety, „dzięki” takiej postawie obrońców „glejtowych” kompetencji „potop” nastąpił - ustawą deregulacyjną zawód urbanisty (planisty przestrzennego) „wylano z kąpielą” – tj. z przestrzeni publicznej i z obiegu prawnego.
Ten strach środowiska przed praktyczną (rynkową) weryfikacją własnych kwalifikacji zawodowych wydaje się ciągle dominujący - paraliżuje jakiekolwiek zdroworozsądkowe rozwiązania w kwestii reaktywacji zawodu urbanisty (planisty przestrzennego).
Wspomniane środowiska będą w dalszym ciągu "rekomendować" pomysły szerokim łukiem omijające weryfikację własnych umiejętności warsztatowych - obawiam się, że koncepcja "przywrócenia zawodu urbanisty" to jedna z takich „rekomendacji”.
Umiejętności warsztatowych będących wyłącznie wynikiem wieloletniego projektowania nie da się odgórnie zadekretować jakimkolwiek jednorazowym nakazem lub zakazem. Na to trzeba lat.
Tylko praktyka czyni mistrza - jeśli potrzebujemy profesjonalistów, a nie marnych wyrobników dewastujących nieodwracalnie przestrzeń, to musimy stworzyć miejsca takich praktyk.
W tej materii zmarnowano bezpowrotnie ostanie trzy "poderegulacyjne" lata - nawet wprowadzenie już dzisiaj najlepszych rozwiązań to kolejne lata czekania na pierwsze rezultaty.
Prawo do wykonywania zawodu tzw. urbanisty (czyt. planisty przestrzennego) mają obecnie wszystkie osoby „skatalogowane” w art. 5 ustawy planistycznej – w/w osoby nabyły to prawo na mocy ustawy deregulacyjnej – tak więc są to ich prawa nabyte.
I taki powinien być na chwilę obecną przyjęty punkt wyjścia do wszelkich dywagacji na temat prawnych możliwości reaktywacji zawodu urbanisty (czyt. planisty przestrzennego).
Nie powinno mieć znaczenia, czy wszyscy „nowouprawnieni” (tj. absolwenci) aktywowali dotychczas swoje deregulacyjne prawo, czy nie - bez względu na to, ustawowe uprawnienie do wykonywania zawodu mają cały czas i zabranie im dzisiaj tego prawa jakąś nową ustawą („reaktywującą” zawód) będzie pozbawieniem tych osób praw nabytych.
W okresie istnienia Izby Urbanistów nie wszyscy posiadający uprawnienia (wtedy ministerialne) byli członkami Izby (czy. prowadzili działalność projektową) – a przecież nie utracili przez to tych uprawnień i posiadają je do dzisiaj, chociaż nieco „zawoalowane” w art.5 ustawy planistycznej.
Z moich wieloletnich zawodowych obserwacji środowisk „uprawnionych urbanistów”, posiadających ministerialne „glejty kompetencji” czyli „uprawnienia urbanistyczne” wynika, że znacząca część tych osób nigdy nie powinna być dopuszczona po 1994 r. do wykonywania zawodu planisty przestrzennego (urbanisty).
Nie bardzo rozumiem „ustawową atencję” wobec w/w osób, nb z doświadczeniem nabytym w okresie kompletnie rozłącznym z uwarunkowaniami ostatniego dwudziestopięciolecia.
Równie wątpliwe są dla mnie potwierdzane „z urzędu” kwalifikacje zawodowe osób, które nabywały doświadczenie zawodowe po 1995 r. tj. w okresie całkowitego zaniku planowania przestrzennego.
W tym kontekście stawianie na tzw. doświadczenie zawodowe jako główny miernik przydatności do wykonywania zawodu, to w przypadku planistów przestrzennych pomysł świadczący o całkowitej nieznajomości „tematu”.
Tylko „selekcja naturalna” tj. bieżąca permanentna weryfikacja poprawności wykonywanych opracowań planistycznych - tylko w ten sposób, w mojej ocenie, można wyjść z „poderegulacyjnej” matni.
„Mleko się rozlało” i nie może być powrotu do jakiejkolwiek ustawowej reglamentacji dostępu do zawodu planisty przestrzennego. Należy kategorycznie zerwać z jednorazowymi „dożywotnio” wydawanymi „papierami” poświadczającymi kwalifikacje zawodowe.
—————
Komentarze
—————
—————
—————
—————
—————
—————
—————
—————
Wpisy: 1 - 8 z 8
Ankieta
Jak oceniasz portal kontrURBANISTA?
bardzo interesujący (509)
interesujący (483)
nie mam zdania (724)
mało interesujący (271)
zdecydowanie nieinteresujący (162)
Całkowita liczba głosów: 2149
Ankieta
Istnieje hipoteza, iż na początku był chaos. Czy obecny stan polskiej przestrzeni to:
twórcze rozwinięcie pierwotnej koncepcji (336)
jej konsekwentna kontynuacja (179)
nieudolne naśladownictwo (316)
Całkowita liczba głosów: 831