2009-08-20 18:45

Problemy z uzgodnieniem planu miejscowego

Po zapoznaniu się z treścią artykułu Komańcza przegrała walkę o plan” zwracam się do autorki tego elaboratu i – jak Kmicic Radziwiłła – o naukę proszę: w jakim celu Rzeczpospolita umieszcza uporczywie tak rozbudowane a jednocześnie skomplikowane stylistycznie i niefortunne merytorycznie komentarze do wyroków sądów administracyjnych w sprawach prostych i oczywistych jak opisana niżej?

Tuż pod tytułem umieszczono odpowiedź na pytanie dlaczego Komańcza przegrała: bo uchwaliła ten plan bez wymaganego uzgodnienia. Generalnie jest to naruszenie jednego z podstawowych wymogów ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym w zakresie procedury planistycznej (t.j. trybu sporządzania planu) a jednocześnie chyba jednak zbyt mało aby się o tym tak sensacyjnie rozpisywać.

Mimo to, kiedy autorka usiłuje streścić wyrok WSA w Rzeszowie i NSA w Warszawie (sygn. akt II OSK 804/09), w zamieszczonym tekście nie znajdziemy niestety czytelnego wyjaśnienia głównego problemu gminy Komańcza. Wręcz przeciwnie, żaden samorządowiec w Polsce nie dowie się z tego tekstu jak u siebie uniknąć podobnych i jakże kosztownych dla budżetu gminy perypetii.

Wystarczy jednak sięgnąć do podstaw (ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i Kodeksu postępowania administracyjnego) by stwierdzić, że problem dotyczy rzeczy banalnej, choć w opisanym przypadku niezwykle brzemiennej w skutkach. Na potrzeby krótkiej notatki prasowej (jeśli już taki „mus”) można go przedstawić następująco: wójt sporządził projekt planu miejscowego, natomiast organ uzgadniający (w wymiarze prawnym jest bez znaczenia, który) odmówił uzgodnienia tego planu.

 Następnie wójt rozpatrzył tę odmowę „we własnym zakresie” i, uznając ją za merytorycznie nieuzasadnioną, przedłożył projekt planu – jako uzgodniony – radzie gminy do uchwalenia. Uchwalenie takiego planu, jak autorka słusznie podkreśla, mogło skutkować jedynie jego unieważnieniem przez sąd administracyjny. Tak na marginesie: to wojewoda, jako organ nadzoru,  powinien własnoręcznie wyeliminować ten plan z obrotu prawnego a nie skarżyć go do WSA. Może ciekawsze w tej sprawie jest znalezienie odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się stało?

 Na czy polegał więc ów zasadniczy błąd wójta a jednocześnie podstawa do rozstrzygnięcia NSA? I jaka stąd płynie dla zainteresowanych czytelników nauka? Otóż w art. 24 cytowanej ustawy planistycznej znajdziemy przepis, który wyraźnie określa, że Uzgodnień dokonuje się w trybie art. 106 Kodeksu postępowania administracyjnego (t.j. w formie zaskarżalnego postanowienia, na które przysługuje zażalenie - w tym przypadku do ministra właściwego w sprawach środowiska). I tą drogą gmina powinna dochodzić swoich uprawnień w zakresie przynależnego jej władztwa planistycznego. Być może wójt zachowując określoną prawnie drogę administracyjną (zażalenie do ministra i ewentualnie skarga do sądu administracyjnego) mógłby skutecznie podnieść argumenty, o których mówił podczas rozprawy w NSA pełnomocnik Rady Gminy Komańcza (dotyczące rozporządzenia wojewody dopuszczającego na terenie objętym planem agroturystykę, stadninę koni, tor narciarski).

Wójt gminy nie wnosząc zażalenia na odmowę uzgodnienia prawnie odmowę tę zaakceptował, rezygnując tym samym z dyskusji merytorycznej i zamykając jednocześnie swojej gminie drogę do skutecznego uchwalenia planu. NSA nie miał tu nic specjalnego do roboty.

—————

Powrót


Skomentuj artykuł

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU 



 


Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (9)
39%

interesujący (8)
35%

nie mam zdania (3)
13%

nieinteresujący (3)
13%

Całkowita liczba głosów: 23