2013-04-18 00:49

166. Adam Asnyk - reaktywacja

Przed czterema laty, w artykule Rzeczpospolitej „„O zmianie miejscowego planu decyduje dobra wola wójtaz 26 listopada 2009 r. natknąłem się na następujący passus:

Przedsiębiorca zamierzający rozpocząć działalność gospodarczą, której zabrania miejscowy plan, może wystąpić o jego zmianę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.

Skomentowałem to wtedy następująco:

(…) Czytając uważnie to zdanie odnoszę wrażenie, że taki plan miejscowy jest planem spokojnie sobie obowiązującym dopóty, dopóki nie wejdzie w drogę przedsiębiorcy a szczególnie przedsiębiorcy zamierzającemu rozpocząć działalność gospodarczą.

Kiedy wejdzie w taką drogę, staje się planem „zabraniającym” i wtedy marny jego los (planu oczywiście) – przedsiębiorca może zażądać od wójta zmiany takiego planu.

Wprawdzie już od dawna podejrzewano (przynajmniej takie krążyły pogłoski), że „głównym hamulcowym” rozpoczynania wszelkiej działalności gospodarczej są plany miejscowe no, ale wreszcie się ktoś odważył i to publicznie powiedział (Pardon! Nie „ktoś” tylko Pani Redaktor).

Dotychczasowa (wydawało się, że dobra) praktyka planistyczna była następująca: przedsiębiorca zamierzający rozpocząć działalność gospodarczą, której zabrania miejscowy plan, nie występował o jego zmianę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, ale raczej poszukiwał terenów gdzie plany miejscowe „nie zabraniają”.

Przedsiębiorca wiedział bowiem, że plan to odwzorowanie polityki przestrzennej gminy w formie prawa miejscowego i każda zmiana „na żądanie” to odejście od tej polityki – jeśli tego nawet nie wiedział to mógł to usłyszeć od wójta, odpowiedzialnego za realizację tej polityki.

No ale jak powiedział Poeta:

(…)Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe...
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.(…)

 

Najbardziej „żywymi” są dzisiaj niewątpliwie przedsiębiorcy, więc może Pani Redaktor rzeczywiście ma rację sugerując, że jeśli iść „po nowe" to koniecznie z nimi.

Wizja rozwoju przestrzennego gminy zakodowana w gminnych dokumentach planistycznych w tej wersji (jak rozumiem) to jedynie „uwiędłych laurów liść” – w który z uporem będzie się w dalszym ciągu stroić głowy pozostałych mieszkańców gminy.(…)


No dobrze, ale po co do tego wracam po tylu latach?

Otóż, jak się okazuje, pomimo upływu czasu, temat pozostaje ciągle aktualny – uzyskał tylko dodatkowy, niezwykle istotny wymiar. Takie odnoszę wrażenie po lekturze kolejnych komu nikatów z prac Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego.

W pracach tej Komisji uwagę zwraca szczególna atencja z jaką to profesjonalne gremium pochyla się nad tematem „cel publiczny”.

Jeśli ktokolwiek miał jeszcze dotychczas jakiekolwiek wątpliwości co do intencji Komisji, myślę, że dwa ostatnie komunikaty (nr 13 i 14) skutecznie je rozwiewają.

Myślę, że w tym przypadku mój komentarz sprzed czterech lat, po lekkim „liftingu”, mogę spokojnie wykorzystać ponownie:

(…)Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe...
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.(…)
 

Najbardziej „żywymi” są dzisiaj niewątpliwie inwestorzy celu publicznego, więc może Komisja Kodyfikacyjna rzeczywiście ma rację sugerując, że jeśli iść „po nowe" to koniecznie z nimi.

Dotychczasowa, wieloletnia doktryna planistyczna zakodowana ostatnio w obowiązującej ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i „pokrewnych” to jedynie „uwiędłych laurów liść” – w który z uporem będzie się w dalszym ciągu stroić ale tylko głowy inwestorów celu niepublicznego.

Tylko co w tej sytuacji z realizacją celu 6 KPZK 2030 – przypomnijmy: zbudowanego na filozofii, której podstawą jest wspomniany „uwiędłych laurów liść”?

—————

Powrót


Skomentuj

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (7)
41%

interesujący (3)
18%

nie mam zdania (4)
24%

nieinteresujący (3)
18%

Całkowita liczba głosów: 17





 


   PUBLIKACJE PORTALU