2011-06-01 17:17

56. „Miałem sen…”

W roku 2010 portal kontrurbanista.webnode.com przedstawił propozycję Wirtualnego Kongresu Ładu Przestrzennego, który tworzyłby miejsce dla wymiany poglądów na temat przyczyn chaosu przestrzennego, skali i skutków tego zjawiska oraz możliwych jeszcze skutecznych sposobów „naprawy przestrzeni Rzeczpospolitej”.

Podejmując się organizacji Kongresu w ramach portalu kontrurbanista.webnode.com chcieliśmy dyskusji o całej przestrzeni - nie podzielonej na publiczną i pozostałą, na miejską i wiejską, na naszą i „ich”, na zurbanizowaną i niezurbanizowaną, na europejską i zaściankową, na przestrzeń wykluczenia społecznego i awansu społecznego.

Oczywiście dyskusje (eksperckie, akademickie, środowiskowe, resortowe etc.) na ten temat toczą się „od zawsze” - niestety wyłącznie w mniej lub bardziej hermetycznych gremiach i formułach, przez co nigdy nie uzyskały szansy na zaistnienie w szerszej - społecznej świadomości.

Ponadto dyskusje powyższe to przecież, tak czy inaczej, tylko część niezbędnych debat o stanie polskiej przestrzeni.

Niestety, nikt do tej pory nawet nie próbował w tych dyskusjach upodmiotowić strony społecznej – tj. wysłuchać racji, poglądów tej strony nie mówiąc już o ich uwzględnieniu w wypracowywanych kolejnych propozycjach rozwiązań ratunkowych.

W 1989 r. rozpoczęła się i trwa do dzisiaj „era” elit łaknących wolności i demokracji a jednocześnie ignorujących mniej lub bardziej ostentacyjnie wartość konstytutywną tych „łaknień” – prawo własności.

A przecież mówiąc o prawie własności w planowaniu przestrzennym nie sposób jednocześnie milczeć o stronie społecznej tego procesu - rzeczywistej partycypacji społecznej. 

Czy chcemy tego czy nie dotychczasowe (wieloletnie) kreowanie rozwiązań ratunkowych „ex cathedra” – zakończyło się ostateczną klęską. Nie wykorzystaliśmy w sposób właściwy szansy w 1994 r., (vide: otaczająca rzeczywistość).

Jako organizatorzy Kongresu chcieliśmy dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, nie tylko do tych już zorganizowanych i uwrażliwionych na problematykę ładu przestrzennego ale także do ludzi dzisiaj nieświadomych skali chaosu przestrzennego i wynikających stąd problemów.

Propozycja Internetowej formuły Kongresu wynikała z przeświadczenia, że w inny sposób już nie da się przeprowadzić uczciwej, rzetelnej i otwartej dyskusji dotyczącej rzeczywistej kondycji polskiej przestrzeni, a przede wszystkim sposobów jej naprawy.

Mieliśmy nadzieję, że Kongres stanie się miejscem i szansą na taką prawdziwą publiczną debatę.

Uznawaliśmy, że kwestia czy debata taka stanie się czymś więcej – zależy tylko od indywidualnej aktywności i zaangażowania jej uczestników.

Niestety, coś, co wydawało się na początku „teoretycznie możliwe” okazało się „w praktyce absolutnie wykluczone” - Kongres nie doszedł do skutku.

Zawiodły też wszelkie próby poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało.

* * *

Przy okazji ostatniej wizyty w naszym kraju prezydenta USA przypomniały mi się słynne, wypowiedziane pół wieku wcześniej, słowa:

I have a dream that one day on the red hills of Georgia, the sons of former slaves and the sons of former slave owners will be able to sit down together at the table of brotherhood. (…)


Miałem sen, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie dawnych niewolników i synowie dawnych właścicieli niewolników będą mogli zasiąść razem przy braterskim stole.(...) (Martin L. King, 23 czerwca 1963, Detroit)

* * *

A wracając do mojego skromnego „snu” o Wirtualnym Kongresie Ładu Przestrzennego…

Odnoszę nieodparte wrażenie, że przy klawiaturach takiego kongresu ma szansę zasiąść dopiero następne pokolenie (jak dobrze pójdzie).

Tylko czy będzie jeszcze o czym dyskutować?

  

—————

Powrót


Skomentuj artykuł

Data: 2011-06-01

Dodał: PM

Tytuł: Szeroki rozdźwięk bez wielości decybeli?

Trudno spodziewać się szerokiej rzeszy uczestników, odbiorców, w materii planowania przestrzennego, które jest niszowym tematem, mimo ogromnego wpływu na życie. Internet jest skutecznym narzędziem, jest dostępny pod strzechą niemal każdego świadomego społecznie, bądź indywidualnie, obywatela. Ale sama dostępność tego medium nie gwarantuje wielości wejść na stronę kontrurbanista. A odnoszę wrażenie, że tak to Pan rozumie, że sama obecność w sieci jest czymś przynoszącym masowość. Bardziej "medialna" strona traktująca o pp/urbanistyce ma 2 tysiące zarejestrowanych użytkowników (oczywiście większą ilość odwiedzin), lecz aktywnych? Można chyba na palcach rąk ich zliczyć... Zmierzam do tego, że by prowadzić ożywioną dyskusję, należy popracować nad promocją tegoż bloga.

Odpowiedz

—————

Data: 2011-06-02

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Szeroki rozdźwięk bez wielości decybeli?

Jeśli chodzi o Internet jako narzędzie to zgadzam się: sama dostępność tego medium nie gwarantuje wielości wejść. Problem jednak polega na tym, że nie w tym jest problem. Brak chętnych do jakiejkolwiek wymiany poglądów na tematy zaproponowane w ramach Kongresu to nie tylko problem tego Kongresu i jego organizatorów – to generalnie i przede wszystkim problem środowisk bezpośrednio lub pośrednio związanych z problematyką planowania przestrzennego, budownictwa, architektury, urbanistyki, inwestorów, instytucji otoczenia finansowego gospodarki przestrzennej, itp. A tu już trudno mówić o niszowości. Kluczem do rozwikłania zagadki tej swoistej „zmowy milczenia” jest WŁASNOŚĆ i sposób jej postrzegania przez te środowiska. Jeśli dzisiaj własność nie jest dla nas żadną wartością to obecna rzeczywistość jest stanem optymalnym, wręcz wymarzonym – po co cokolwiek w tej rzeczywistości zmieniać, o co kruszyć kopie? Przez 65 lat było dobrze i oby tak dalej! Są zlecenia? Są! I tak trzymać! Wyraziłem ostrożną nadzieję, że następne pokolenie ma szansę na normalność. Niestety, wcześniej czeka nas jeszcze „długa wędrówka przez pustynię” – dopóty, dopóki nie odejdzie ostatni przedstawiciel 65-letniej „egipskiej” epoki. Obym się mylił.

Odpowiedz

—————

Data: 2011-06-03

Dodał: PM

Tytuł: Re:Re:Szeroki rozdźwięk bez wielości decybeli?

Nie za bardzo nadążam za Pana tokiem myślenia obecnie. Sposób postrzegania własności przez wymienione środowiska jak mają się do osób fizycznych, które przyglądają się, by nowo kładziony asfalt nie wkraczał na ich posiadłość, zabierając centymetry kwadratowe ich WŁASNOŚCI. Własność- problemy ze scalaniem i podziałem nieruchomości. Jeśli pojmowanie własności przez wymienione środowiska jest niewłaściwe, to mechanizm obronny poszczególnych osób przecież działa... Aż za nadto... Choć nie zawsze jest to do końca możliwe (trwająca budowa wiaduktu bez ukończenia procedury wywłaszczenia (sic!)) A milczenie? Przecież pieniądze lubią ciszę.

Odpowiedz

—————

Data: 2011-06-03

Dodał: kontrurbanista

Tytuł: Układanie asfaltu a prawo własności

Każdy centymetr kwadratowy wspomnianego asfaltu od kilku lat jest kładziony wyłacznie w trybie specustawy drogowej (wyłączającej działanie przepisów planistycznych), bardzo często na "cudzym" bo jeszcze nie do końca wywłaszczonym (tj. bez wypłacenia odszkodowań) i przy milczącej zgodzie w/w środowisk, którym kompletnie nie przeszkadza wszechobecność wszelkiej maści antywłasnościowych spec- i megaustaw. Pozdrawiam.

Odpowiedz

—————

Data: 2011-06-03

Dodał: PM

Tytuł: Re:Układanie asfaltu a prawo własności

Teraz nareszcie rozumiem, co ma Pan na myśli.
Również pozdrawiam

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (11)
34%

interesujący (7)
22%

nie mam zdania (7)
22%

nieinteresujący (7)
22%

Całkowita liczba głosów: 32





 


   PUBLIKACJE PORTALU